poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Sól-jako przyjemny dodatek do kapieli.

Cześć!
Wczoraj mogliście poczytać o japońskiej kąpieli , a więc nie będę wychodzić z tego tematu i dzisiaj napisze o dwóch solach;)

Zacznę od tej lepszej...


Balea Bademomente Traumgeflüster

Uspokajająca sól do kąpieli o zapachu kwiatów. Zawiera minerały morskie, olejek z wiesiołka i proteiny jedwabne. 

Sól znajduję się w przyjaznej dla oka saszetce, której zawartość swobodnie wystarcza na dwie kąpiele.
Sól jest koloru niebieskiego i na taki kolor zabarwia się również woda w wannie. Zapach jest niesamowity ponieważ czuć morze. Wiem ,ze to może jest śmieszne porównanie ale tak jest :)
Gdy weszłam do tej niebieskiej pachnącej wody czułam się jak syrenka pośród fal.

Jestem wprost zakochana w tym dodatku.



Działanie:

Sól jak najbardziej odpręża ciało oraz, dzięki proteinom jedwabiu sprawia, że woda jest bardziej 'miękka" i nasze ciało gładkie ;)

Zapomniałabym dodać ,ze sól świetnie rozpuszcza się w wodzie, a granulki są naprawdę maleńkie

Podsumowując:
Polecam.
Cena to bodajże 3,50 zł



Balea Bademomente Glücksrausch dodająca energii sól do kąpieli o zapachu grejpfruta. Zawiera minerały morskie.  
Grejpfrutowa sól do kąpiel tak samo jak powyższa sól posiada maleńkie granulki, które świetnie rozpuszczają się w wodzie. Produkt ten jak najbardziej dodaje ciału energii związku ze  intensywnym i orzeźwiającym zapachem aczkolwiek, który bardzo szybko się ulatnia podczas kąpieli. Aby cieszyć się ładnym pomarańczowo- zółtym kolorem trzeba zużyć całą saszetkę.


Dlatego wolę  Balea Bademomente Traumgeflüster bo starczyła mi na dwie przyjemne kąpiele, a nie jedną.


Serię produktów Balea można znaleźć tu- http://www.abc-uroda.com/233_balea







Zapraszam do odwiedzenia abc-uroda oraz do polubienia Facebooka

niedziela, 28 kwietnia 2013

Japońska kąpiel.


Jak to bywa w moje niedzielne późne popołudnia zdarza mi się dość nudzić ,a więc przeglądam jak dla mnie  interesujące strony ;) 
O to co znalazłam na jednej z nich-https://www.facebook.com/NaHajuDoJaponskiegoRaju?ref=stream&hc_location=stream





O narodzie japońskim można bez najmniejszej przesady powiedzieć, że czystość jest jego cecha wrodzoną i to zarówno czystość osobista, jak i wszystkiego tego co otacza Japończyków w ich codziennym życiu

 Niewątpliwie, obok sakralnych nakazów „oczyszczania się od wszelkich zmaz, jak i również nieczystości” , wielką rolę odgrywają też w tym względzie naturalne warunki Wysp Japońskich: obfitość klarowania czystych strumieni, potoków i rzek, nie mówiąc o otaczających wyspy ze wszystkich stron wodach morskich oraz mnogości wspaniałych źródeł gorących.


 Szczególnie ciekawe jest upodobanie Japończyków do gorących kąpieli, co chyba należy przede wszystkim tłumaczyć – poza zamiłowaniem do czystości – miejscowymi warunkami klimatycznymi.

Panująca na wyspach w okresie deszczowym i latem duża wilgotność powietrza jest bardzo męcząca i w tych warunkach gorąca kąpiel działa orzeźwiająco.



  Zimą gorąca kąpiel staje się koniecznością z uwagi na chłód panujący w większości mieszkań japońskich – brak urządzeń ogrzewniczych i duże otwory drzwiowe i okienne. Zatem prawie w każdym domu są wanny-kadzie, a w miastach łaźnie 

 Japońska łazienka – ofuro – niczym nie przypomina naszych łazienek. Tradycyjnie jest to pomieszczenie z posadzką pokrytą drewnianymi prętami ze ściekami-odpływami.


 Zamiast wanny w posadzkę wpuszczony jest basen lub wielka kadź. Kadź jest wykonana z drewna lub z żelaza, nie jest wzmacniana obręczami, więc jest mniej więcej o połowę krótsza od naszej wanny, tak że nie ma mowy o wyciągnięciu w niej nóg nawet w pozycji siedzącej. Nogi należy podciągnąć pod siebie (oczywiście skrzyżowane) 





 Temperatura wody, podgrzanej drzewem wynosi około 45 stopni C. Cała rodzina japońska kąpie się w tej samej wodzie, lecz przed wejściem do kadzi Japończycy najpierw namydlają się na posadzce i opłukują dokładnie zaczerpniętą *cebrzykiem wodą.
*cebrzyk jest to małe drewniane naczynko na wodę 


 Kiedy w porze kąpieli w domu jest gość, jego honoruje się pierwszą kąpielą w familijnej kadzi. W miejscowościach leżących w regionie gorących źródeł hotele mają do dyspozycji gości wielkie łazienki z basenami ze stale przepływającą gorącą wodą 








 

Niedzielny poranek z kawą.

Dzień dobry ;)

W nocy padał deszcz a więc dzisiaj żadne pierwsze promyki słońca mnie nie obudziły tylko mój pies.
Postanowiłam jednak nie kłaść się już spać i wypić poranną rozpuszczalną kawę.

Czy w każdym kraju można pić kawę inaczej ?
W końcu co kraj to obyczaj ;) 

W Japonii robią to tak:

http://www.youtube.com/watch?v=0j1KqLyB-No&list=UUSNPkJEAEKUSMLbDY6Gi3WQ

Mogłam dać wam tylko link ponieważ nie chciał mi filmik pokazać się tutaj:/

Ale filmik znalazłam dzięki "Japońskiej Prasówce "



Gdzie to słońce??

Do napisania ;)

sobota, 27 kwietnia 2013

Japońskie przysłowia.

 Taiki bansei – Wielkie talenty dojrzewają powoli

 Shojiki mo baka no uchi – Być zbyt uczciwym to głupota

  Seite-wa koto-o shisonjiru – Tylko ci, którzy się spieszą popełniają błędy.

 Sake nakute nan-no onore-ga sakra kana – Bez sake nawet kwiat wiśni wygląda bardzo zwyczajnie.
 Ofuro-wa ten-ni noboru kokochi – Weź kąpiel, a poczujesz się jak w niebie.

 Kyo-no imoto-ri tonami kaezu – Lepszy własny sąsiad niż siostra w stolicy.

 Kussezareba nobilu – Nie pójdzie się do przodu bez schylenia karku.

 Kreai-to nareba kerai-o tsukaenu – Słuchając innych, uczymy się rozkazywać.
 Kokoro-ni jo-o orosi – Zamknij na klucz to, co naprawdę myślisz.

 Iro-no shiroi-wa shichinan kakusu – Biała twarz kobiety zakrywa wiele defektów.

 Sambai-wa sakehito-o nomu – Przy pierwszym toaście człowiek pije sake, przy drugim -sake pije sake, przy trzecim – sake pije człowieka.


 Hito-ni hitokuse – Każdy mężczyzna ma jakąś wadę.

 Haya karo waru karo – Śpiesz się powoli.

 Lojalny poddany służy tylko jednemu panu. Chushin-wa nikun-ni tsukaezu.

 Największe jest to zwycięstwo, które obyło się bez rozlewu krwi.
 Nigdy nie zawahaj się przyznać do błędu i przeproś. Ayamatte aratamaru-ni habakaru nakare.

 Słowa ranią bardziej niż miecz.

 Słowa niewypowiedziane są kwiatami ciszy.

 Ten jest ubogi, kto nie odczuwa zadowolenia. 

 W sprawach pieniędzy wszyscy ludzie są sobie obcy.

Zabić coś milczeniem. 

Nawet ruchliwe krewetki nigdy nie opuszczają swej rzeki. Ebi odoredomo kawa-o idezu

piątek, 26 kwietnia 2013

HERBAMEDICUS balsam z aloesem (250 ml)

Herbamedicus sama nazwa linii produktów kosmetycznych kojarzy mi się z czymś aptecznym, zdrowym i ziołowym, a co najważniejsze dobrym dla skóry.

I w tym wypadku moje skojarzenie nazwy nie było mylące co do działania.





Balsam z aloesem, od razu przypadł mi go gustu ponieważ zawiera on w sobie mój ukochany aloes, który moje ciało wprost uwielbia.


Opakowanie::

Produkt dostajemy w plastikowym okrągłym pudełku, który posiada nalepione etykietki z informacją na temat składu, producenta oraz działania.
Szata graficzna jest jak najbardziej adekwatna do  produktu.

Zapach:

Po odkręceniu wieczka, i przy łożeniu nosa do opakowania jest wyczuwalny delikatny zapach soku aloesowego. Zapach jest tak delikatny, że gdy nakładamy balsam na ciało nie sposób jest go wyczuć na naszym ciele. Można rzec, że zapach jest zamknięty w pudełku.

Konsystencja:

Zapewne wiecie jak prezentuję się apteczna wazelina, a jeśli już to wiecie to i macie zarys konsystencji balsamu aloesowego.

Związku z tym, ze produkt ten ma taką, a nie inną konsystencję dość ciężko nakłada się go na ciało.
Aby się nim nasmarować trzeba go trochę nałożyć oraz użyć troszeczkę siły.
Najlepiej rozsmarowuję się balsam ,gdy jest on nie co "roztopiony". Pod wpływem ciepła konsystencja staję się bardziej miękka, dzięki czemu nie trzeba jej wiele nakładać na siebie i nie ma problemy z jej rozprowadzeniem. 


Podsumowując:

Wydajność nie należy do najlepszej strony tegoż kosmetyku jak i jego konsystencja.

Jednakże powróćmy na chwilkę do naszej wydajności.

Gdybym aloesowy balsam do ciała używała  codziennie to zapewne po półtora tygodnia bym mi się on skończył ale ja tego nie robiłam.

Dlaczego?
Teraz musimy przejść do jego działania:

Gdy posmarujemy się "wazeliną" w siąka ona w nasze ciało bardzo długo,a czasami zdarza się, że i na drugi dzień jest ona wyczuwalna.
Przez co jej działanie trwa aż 48 h i poradziłabym producentom aby to napisali ;)

Balsam aloesowy idealnie łagodzi podrażnienia związane z depilacją mechaniczną.
Czasami zdarza mi się, że gdzieś przetnę się maszynką i wtedy leci krew i skóra jest dosyć podrażniona, a gdy nasmaruję ją jakiś balsamem szczypię.
 NA całe szczęście wtedy mam balsam z wyciągiem aloesu, który sprawia, że podrażnienie jest złagodzone, nie szczypię, a przede wszystkim skóra przez noc się regeneruję i na drugi dzień nie ma żadnego śladu.
Po 19 dniach smarowania ciała co drugi dzień jest ono widocznie odżywione i nawilżone.






Jeszcze muszę dodać, że HERBAMEDICUS  idealnie nadaję się na ciepłe dni, gdy nosimy krótsze rzeczy np spódniczki ponieważ po nałożeniu go na ciało skóra świeci jak po oliwce/ 





Podsumowując:

Balsam z aloesem  dba o nasze ciało bez zarzutów. Sprawia, że jest ono nawilżone i odżywione oraz zregenerowane.  Można go również stosować na twarz ale nie polecam ponieważ bardzo długo on wsiąka, a więc jest to maleńka wada i nie ma co ukrywać, że nie lubimy gdy się nam twarz świeci.
Produkt ten wystarczył mi na 19 dni, czy to mało?
Zapewne mało gdyby nie działał ale jeśli po tych 19 dniach skóra jest w jak najlepszym stanie myślę ,że nie ma co narzekać. Osobiście zmieniłam bym konsystencję z "wazeliny" na coś innego bo długie wsiąkanie balsamu po paru dniach staję się już dosyć męczące.
Myślę jednak, że 9,80 zł to nie jest aż tak dużo na bardzo dobry produkt w swym działaniu.

Czy kupiłabym go ponownie?

W najbliższym czasie na pewno nie ponieważ jak na razie mam dosyć wazeliny na ciele i i porannych resztek po balsamie.






Produkt można zakupić w internetowym sklepie "DolinaKremowa"


czwartek, 25 kwietnia 2013

Mini opinie o mini mydełkach.


Kosmetyki naturalne 
są mile widziane w naszych kosmetycznych zbiorach ;)

Jakiś czas temu napisałam opinię o mydełku z makiem dziś przyszła kolej na dwa kolejne mini mydełka.
Zdjęcia, które wam ukaże to zdjęcia pełnowartościowych mydeł.

Oczywiście nie ma co się tutaj spodziewać wygórowanej recenzji, czy  opisu ;)

Na powyższym zdjęciu widać jak wyglądały moje mini mydełka ;)
Jak na taką małą kostkę były one dość wydajne ponieważ zarówno mydło borowinowe (ciemne) jak i araganowe ( białe) służyły mi przez tydzień.

Oby dwa mydełka bardzo dobrze się pienią.

Mydło borowinowe przy myciu staję się kremowe i otula nasze ciało przyjemną i delikatną pianą.  Kosmetyk ten łagodnie oczyszcza ciało oraz pozostawia je gładkie i miękkie. Zapach nie należy do najprzyjemniejszych ale i szybko się ulatnia.  Jeśli chodzi o mydło borowinowe jak najbardziej  przypadło mi ono do gustu.

Niestety mydło araganowe oprócz przyjemnego zapachu niczym więcej mnie nie zadowolił.
Po umyciu się nim ani ciało nie jest gładkie, ani miękkie.

Podsumowując;  Mydło to dla mnie nie wyróżnia się na tle innych zwykłych mydeł.











Sklep zajmujący się sprzedażą tych kosmetyków znajdziecie również i na Facebooku-
https://www.facebook.com/kosmetykiSPA


środa, 24 kwietnia 2013

Biżuteria na zamówienie.

Witam ponownie!

W czesnym popołudniem przybyła do mnie wielce oczekiwana paczuszka od LOVELY JEWELRY .



W której jakże nie inaczej znajdowała się biżuteria ;)



Jak zobaczycie dalej zdjęcia są robione na różnych podłożach. Ponieważ miałam wielki problem ze światłem i po całym domu latałam aby zrobić jakieś poprawne zdjęcia ;)



Przepraszam tutaj was bardzo za nie zbyt interesujący manicure ;)



Co zawierała w sobie paczuszka?
Jak już wcześniej mogliście ujrzeć kolczyki, pierścionek, bransoletkę i broszkę ale, ale to jeszcze nie koniec....



Przyznam się wam ,że miałam bardzo ciężki problem ,gdy przeglądałam stronę z biżuterią ponieważ nie wiedziałam co mam sobie wybrać. 



Lovely Jevelry  ma w swoim asortymencie niezłą kolekcję za sprawą, której możemy być bardzo oryginalni.  

Jednakże na tym nie jest koniec.
Właścicielka/twórczyni/projektantka biżuterii daję nam możliwość wybory dowolnej grafiki naszej biżuterii, czy to są kolczyki, pierścionki, broszki itp...



Co wiąże się z tym, że możemy mieć np na kolczykach podobiznę aktora, piosenkarza, którego aktualnie słuchamy lub na pierścionku zdjęcie naszego ukochanego/ukochanej ;)



Uważam, że jest to świetny pomysł na to aby biżuteria, którą nosimy stałą się bardziej "nasza".
Co najważniejsze nie ma obawy, że biżuteria przez nas zakupiona nie spodoba nam się. 




Teraz może przejdźmy do cen, które również wpływają na atrakcyjność danego produktu ;) 

Ceny są przeróżne od 3.49 zł po 20/25 zł

Aktualnie  jest również zakładka, gdzie  181 łakoci biżuteryjnych jest obniżone o 30%.



Tak naprawdę to nie pozostaje mi już nic innego jak zaprosić was na  Facebooka osoby, która zajmuję się wytworem wspaniałej biżuterii aby móc lepiej zorientować się w znakomitej ofercie ;)


Pozdrawiam. 


Bentō na dobry początek dnia.

 Nic tak nie poprawia człowiekowi humor jak pyszne, uśmiechające się śniadanie ;)



Bentō (jap. 弁当?) – rodzaj posiłku kuchni japońskiej, mający postać pojedynczej porcji na wynos, kupowanej w punktach gastronomicznych lub przygotowywanej w domu.
Tradycyjne bentō składa się z ryżu, ryby lub mięsa, a także z pikli i gotowanych warzyw. Posiłek pakowany jest w odpowiednie pudełko (jap. 弁当箱 bentō-bako?) – może to być zwykłe plastikowe, produkowane masowo opakowanie, bądź specjalne, wykonane z drewna i lakierowane. Gotowe bentō jest dostępne w wielu miejscach w Japonii, takich jak sklepy spożywcze, stacje kolejowe, stacje benzynowe, kioski, domy towarowe czy specjalne sklepy z bentō (jap. 弁当屋 bentō-ya?).
Pomimo dużego wyboru wśród gotowych rodzajów bentō, wielu Japończyków do tej pory przygotowuje własne posiłki w domu, aby spożyć je potem podczas przerwy w szkole czy pracy.
Pierwsze wzmianki o bentō pochodzą z V wieku n.e., kiedy to Japończycy wyruszali polować lub łowić ryby z daleka od swoich domostw. Zabierali wtedy ze sobą podsuszany ryż, który po wymieszaniu z wodą rolowano w małe porcje.
W okresie Edo bentō upowszechniło się – posiłek w pudełku był zabierany do teatru czy na wycieczki. W epoce Meiji pojawiły się ekiben (jap. 駅弁?) – czyli bentō kupowane na stacjach kolejowych, zawierających ryż z piklami moreli japońskiej (umeboshi) na podróż.




Mój talent kulinarny nie jest godny pozazdroszczenia ale mam nadzieję, że chociaż kiedyś w połowie wyjdzie mi coś tak pięknego, że aż szkoda będzie to zjeść ;)




Myślę ,ze nie muszę wyjaśniać poszczególnych składników BENT'A  (chyba tak to się odmienia) ale jakby ktoś miał wątpliwości to wytłumaczę co to są pikle.


Pikle – mieszanka ogórków, marchwi, dyni, cebuli i zielonych pomidorów w marynacie warzywnej.
Po wstępnym krojeniu warzywa zostają posolone i są przechowywane w emaliowanej misce bądź kamiennym garnku. Po odcedzeniu płynu, nagromadzonego w wyniku procesów chemicznych zainicjowanych przez sól, warzywa zostają umieszczone w słoikach i zalane marynatą w wysokiej temperaturze, sporządzoną na bazie wody, cukru, gorczycy i octu. Słoiki zostają następnie hermetycznie zamknięte i poddane procesowi pasteryzacji.
Pikle stanowią dodatek do potraw, w szczególności mięsnych.


  Nie wszystko nadaje się do Bento 


Są takie składniki, których nie powinno się używać w Bento, a są nimi:
· Surowa ryba – klasyczne sushi absolutnie nie powinno znaleźć się w Bento. Możesz je zastąpić sushi naleśnikowym z wędzonym łososiem lub    tuńczykiem z puszki;
· Niedogotowane mięso krwiste w środku, np. wołowina;
· Niedogotowane tofu – wilgotne i nie w pełni ugotowane tofu psuje się tak samo szybko jak surowe mięso. W pełni ugotowane tofu nadaje się  do Bento;
· Niedogotowane jajko, np. na miękko lub sadzone;
· Domowy majonez, chyba że możesz go przechowywać w Bento boxie utrzymującym niską temperaturę. To samo dotyczy sosu tatarskiego i  sosu tysiąca wysp. Mimo, że majonez sprzedawany w sklepach ma w swoim składzie konserwanty, a zatem dłużej utrzymuje świeżość, to  jednak lepiej jest ograniczać spożywanie niezdrowych, chemicznych dodatków;
· Resztki jedzenia, które wygląda już „niewyraźnie” – wydaje się to oczywiste, ale są ludzie, którzy pakują do Bento stare potrawy sprzed dwóch  dni i dziwią się potem, że ich jedzenie jest niedobre. Niezależnie od tego, jak śliczne jest twoje pudełko do Bento, nie sprawi ono niestety, że to,  co zepsute, stanie się świeże i smaczne. Zachowaj więc zdrowy rozsądek podczas przygotowywania Bento. 


Pudełka na Bento są bardzo różnorodne, a więc młody czy stary każdy dla siebie coś wynajdzie ;)  
 Duży wybór takich pudełeczek znajdzie się w internetowych sklepach np http://www.bentomania.pl/

 BENTO posiada wiele słodkich różnorodnych dodatków do ozdabiania, wycinania itp.






Podsumowując: 

Osoby, które zabierają się do robienia takiego śniadania mogą się pochwalić swoją inwencją twórczą. 

Jest wiele blogów związanych z tym tematem, a więc jeśli ktoś ma ochotę na takie  pyszne i wytworne śniadanie wystarczy, że zajrzy na jakiś i już gotowy przepis ma. 

Aby nie było, że jestem taka zła  dam wam link do jednego z nich ;)



Mam nadzieję ,że właścicielka bloga nie obrazi się, że udostępniłam Jej własność ;) 

Myślę, że nie co innego jak bym pośniedziała ,że to moje ;D 

Miłego dnia.  

wtorek, 23 kwietnia 2013

Przeczytane w kwietniu.

Witam.

Dzisiaj mamy Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich, a więc postanowiłam podzielić się tym co zdążyłam przeczytać w tym miesiącu.  
Oczywiście chodzi mi o książki ;)
Jedną jeszcze nie dokończyłam ale jestem pewna ,ze do końca tego miesiąca z tym zdążę dlatego też już teraz podzielę się mymi lekturami. 

Ilość przeczytanych książek w tym miesiącu to-4 (no 4 kończę, nie jet to być może wygórowany wynik ale pocieszam się tym ,ze dwie z nich są dosyć grubymi tomami ;)  

Recenzji się tutaj nie spodziewajcie bo nie potrafię  opisać książki tak aby nie opowiedzieć jej całej,a tu o to chyba nie chodzi ;P ?

1.
"Tajlandzka księżniczka"- Ysabelle Lacamp 

Tajlandzka księżniczka to historia dziewczyny, która zjeżdża do Europy z całym tupetem i niewinnością swoich siedemnastu lat. Na imię ma Sirikit. Podobnie jak ja, jest Euroazjatką. Podobnie jak ja, mieszkała przy Kensington Square i studiowała w szalonym Londynie lat siedemdziesiątych, gdzie roiło się od cynicznych estetów, zblazowanych gwiazd rocka, ekscentrycznych narkomanów i zwariowanych homoseksualistów. Zafascynowana zarówno kulturą Zachodu, jak i spuścizną cywilizacyjną Azji, Sirikit poszukuje swej prawdziwej tożsamości - w oczekiwaniu na Wielką Miłość.





Coś ode mnie ;?

Tajlandzką księżniczkę wypożyczyłam w bibliotece. Zobaczywszy ją na półce i przeczytawszy tytuł od razu wyciągnęłam  po nią rękę ponieważ jak już wiecie lubię Azję, a więc czytam różne rzeczy z nią związane. 
Książkę bardzo szybko i przyjemnie się czyta.
Nie zawiodłam się na tej lekturze ponieważ co nie co dowiedziałam się o kulturze Azjatyckiej. 
Po za tym fajnie się czytało o życiu młodej dziewczyny, która w pewien sposób została odrzucona przez swoją rodzinę przez co musi sobie sama radzić w dalekim świecie, a przede wszystkim w innej kulturze. 

Polecam.

2.
"Accabadora. Ta, która pomaga odejść"- Michela Murgia.

 Maria Listru jest dzieckiem "narodzonym dwa razy - z biedy jednej kobiety i bezpłodności drugiej". Niezauważana przez bliskich, nagle
staje się kimś ważnym. Przybrana matka, Tzia Bonaria, otacza ją troską i
opieką i tylko czasem, nocą znika w ciemnościach. Zawsze wtedy w domu któregoś z sąsiadów rozpoczyna się żałoba. Maria nie potrafi zaakceptować, tego, że jej opiekunka pełni rolę accabadory. Dopiero po latach, czuwając przy jej łóżku, przy łóżku zdanej na jej łaskę kobiety rozumie, na czym polega ulżenie czyjemuś cierpieniu - misja accabadory, czyli tej, która kończy... Magiczna proza utrzymana na granicy między etnograficznym zapisem sardyńskich obyczajów a wytworem wyobraźni autorki




Coś ode mnie:?
  
W tej książce spodobało mi się zdanie   "Ta, która pomaga odejść" toteż dlatego zabrałam się za tą lekturę niestety tylko to jedno zadanie było fajne reszta książki nie ;P
Powieść szybko sie czyta ale nic nie wnosi ona do życia.

Nie polecam.

3 i zarazem 4.

Wzięłam sie za czytanie tych książek tylko dlatego ,ze już dawno nie czytałam nic z tematyki fantasy, a więc stwierdziłam ,ze trzeba to nadrobić. Zaintrygowało mnie również w tej serii to, że jest podobna do BAJEK Z TYSIĄCA I JEDNEJ NOCY. 


"Opowieści sieroty. W ogrodzie nocy"-Catherynne M. Valente  Ukrywająca się w ogrodzie samotna dziewczynka opowiada historie zaciekawionemu księciu: nadzwyczajne wyczyny i niesłychane losy splatają się na gobelinie tkanym jej słowami. Każda z opowieści wytatuowanych na jej powiekach stanowi element układanki, którą są dzieje samej narratorki.

Dziewczynka opowiada o wiedźmach zmieniających kształty i dzikich kobietach stepów, o królach czapli i księżniczkach bestiach, o wężowych bogach, psich mnichach i żyjących gwiazdach - każda historia jest dziwniejsza i bardziej fantastyczna niż poprzednia. Od humorzastej „syreny" do wrażliwej Bestii, nic nie jest takie, jakie się wydaje w tych bezustannie zmieniających się opowieściach - nawet, a zwłaszcza, ich narratorka. Ta cudowna liryczna powieść jest zachwycającym zbiorem niesłychanych mitów i mrocznych opowieści fantasy, które kształtują nasze sny. I właśnie wtedy, gdy myślisz, że dotarłeś do końca, uświadamiasz sobie, że przygoda dopiero się zaczęła.

Opowieści sieroty. W miastach monet i korzeni

 Co jakiś czas pojawia się książka przypominająca nam o magicznych zaklęciach, które mogą rzucać na nas takie historie - oszałamiać, bawić i uczyć. Oto "Księga tysiąca i jednej nocy" naszych czasów - napisana z rozmachem epopeja fantastyczna, która wciągnie Was od pierwszej strony…
Ukrywająca się w ogrodzie samotna dziewczynka opowiada historie zaciekawionemu księciu: nadzwyczajne wyczyny i niesłychane losy splatają się na gobelinie tkanym jej słowami. Każda z opowieści wytatuowanych na jej powiekach stanowi element układanki, którą są dzieje samej narratorki.
Dziewczynka opowiada o wiedźmach zmieniających kształty i dzikich kobietach stepów, o królach czapli i księżniczkach bestiach, o wężowych bogach, psich mnichach i żyjących gwiazdach - każda historia jest dziwniejsza i bardziej fantastyczna niż poprzednia. Od humorzastej "syreny" do wrażliwej Bestii, nic nie jest zupełnie takie, jak się wydaje w tych bezustannie zmieniających się opowieściach - nawet, a zwłaszcza, ich narratorka. Ta cudowna liryczna powieść fantasty jest zachwycającym zbiorem niesłychanych mitów i mrocznych opowieści fantasy, które kształtują nasze sny. I właśnie wtedy, gdy myślisz, że dotarłeś do końca, uświadamiasz sobie, że przygoda dopiero się zaczęła


Coś ode mnie:?

Musze przyznać ,ze jest to dość intrygująca seria, która zabiera nas w magiczny świat, gdzie jednorożce nie sa takie jakie znamy, czyli różowe, śliczne, słodkie itp , a zwykły nam znany jeżyk może stać się wielkim wydobywcą skarbów, żółwie w swych czaszkach hodują różnorodne rośliny, a kraina śmierci tak naprawdę to dopiero początek...

Seria nie tylko dla tych małych dzieci.

Imponujące jest to, ze jedna na pierwszy rzut oka historia zamienia nam się w wiele innych historii-czasami można było się w tym zagubić co i kiedy ale tylko wtedy, gdy odeszliśmy od lektury na jakiś czas. 

Polecam ;)

Co wy ostatnio czytacie ?