Przebarwienia na twarzy towarzyszą mi od zawsze. Już od dziecka mam piegi, które wcale mi nie przeszkadzają ponieważ są bardzo delikatne prawie, że nie widoczne tylko w okresie letnim ich intensywność się nasila. Mam również przebarwienia po trądziku ale to już raczej pozostały blizny oraz czerwone plamki....
Te cały czas usuwam kwasami ale nie mam nic przeciwko kremom, które mogą to likwidowanie lub przyśpieszyć.
Emulsja z witaminą C nie zlikwidowała czerwonych plamek, czy blizn (to było pewne to w końcu nie na blizny) ale dobrze zaczęła sobie radzić z przebarwieniami słonecznymi jak np moje piegi tzn nawet te mało widoczne zrobiły się jeszcze jaśniejsze.
NA pewno też w jakiś sposób wyrównała mój kolory cery.
To tyle jeśli chodzi o działanie bo jak na razie na jędrność, czy zmarszczki na twarzy nie mam co narzekać:)
Jedyny minus, który zauważyłam to lekkie przesuszenie po stosowaniu emulsji.
Przesuszenie pojawiło się na policzkach tam ,gdzie znajdują się piegi myślę ,że to następstwo ich rozjaśniania.
Krem stosowałam zarówno rano jak i wieczorem chociaż producent wspominał tylko o tym aby stosować go na noc.
Starczył mi na półtora miesiąca kremowania twarzy, szyi i dekoltu.
Emulsje znajdziemy w wygodnej butelce, która jest charakterystyczna dla marki BANDI bo nie ważne, czy krem do rąk ,czy balsam zawsze sa takie same butelki mniejsze, czy większe i z wygodną, a szczególności bardzo higieniczną pompką.
Pomimo tego ,ze emulsje nie znajdziemy w otwartym opakowaniu to i tak widać ile nam jeszcze jej zostało ponieważ nasza pompka się podnosi co jest widziane w butelce Na zdjęciach jest akurat ukazana już prawie pusta butelka.
Konsystencja jest lekka, bardzo dobrze rozprowadza się na skórze, szybko się wchłania, nie pozostawia filmu, ani lepkiej mazi przez co nadaję się do stosowania rano pod podkład.
Zapach niezbyt piękny ale to normalne jeśli chodzi o kosmetyki z witaminą C nie pachną najlepiej.